Chciałam przedstawić Wam dziś Georgię O’Keeffe- amerykańską malarkę żyjącą w latach 1887-1986.
Dlaczego?
Bo jest kobietą 🙂
Bo jej malarstwo urzeka mnie z kilku powodów:
Bo jest tak po kobiecemu zmysłowe…
Bo kwiaty, które malowała wyglądają jakby zaglądała im w duszę…
Bo pustynne krajobrazy przypominają marzenia senne…
Bo nawet czaszki martwych zwierząt na jej obrazach uwodzą swoją delikatnością…
Bo tworzyła w czasach, gdy kobiety pojawiały się w sztuce jako temat
a nie jako artystki.
Jimson Weed (1935)
Cow’s skull with Calico Roses (1931)
Red hills and white flower
Summer days (1936)
Misty- a Memory (1957)
Blue Morning Glory (1938)
Dla tych, których po obejrzeniu zaledwie tych kilku przykładów “uwiodło”
jej postrzeganie świata (źródła zdjęć):

8 komentarzy
Georgia! <3 Nie tak dawno, późną porą nocną leciał film biograficzny o tej życiu tej artystki zdaje się, że z 2009. Grał w nim również Jeremy Irons. Fascynująca propozycja.
Dzięki za ten post, Marta! Chętnie sobie przypomnę Jej malarstwo. Rozmarzyłam się…;)
Określiłabym je jako ponadczasowe, mają coś w sobie, może właśnie taką kobiecą delikatność.
Nie znam się na malarstwie, ale te prace są ponadczasowe i piękne 🙂
Pozdrawiam Martuś!
Z pewnością była odważną kobietą nie bojącą się kontrowersji na swój temat. Filmu nie oglądałam, ale jeśli to film biograficzny w dodatku z Jeremim (prawie dałam tak na imię swojemu drugiemu synkowi ;), to z pewnością wkrótce go obejrzę 🙂
Tak są uniwersalne i wiecznie młode…
Ja też nie jestem ekspertem, ale sztukę wystarczy oglądać sercem, rozum zostawiając na inne okazje :)))
Buziaki!
Hi, hi! Jeremi brzmiałoby bardzo oryginalnie. A jak dziecię ma na imię?
Film koniecznie obejrzyj! Ja jestem cholernie sentymentalna i emocjonalna, ale nic na to nie poradzę. Poza tym, kto by nie był przy J. Ironsie? 😉
Julian ma na imię i pasuje do niego jak ulał 🙂